| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
CAŁUN TURYŃSKI | |
| | Tabaluga71 | 25.03.2008 11:30:32 |
Grupa: Administrator
Posty: 2686 #87561 Od: 2008-2-14
| "W produkowanej bogato literaturze syndonologicznej czytelnik może się zapoznać jedynie z argumentami na rzecz autentyczności Całunu; ujęte w naukowej frazeologii sprawiają wrażenie naukowych. Z nich dowiadujemy się, że całunowcy "odkryli" na Całunie całą florę Bliskiego Wschodu, co odważniejsi dodają: Palestyny I w. Jednak nauka nie polega bynajmniej na języku naukowym, lecz na specyficznej i otwartej na falsyfikację metodologii."(M.Agnosiewicz)
"Całun Turyński to płat płótna lnianego o wymiarach 4,36 na 1,10 m. Przechowywany jest w katedrze turyńskiej w srebrnym relikwiarzu, owinięty na wałek obity aksamitem. Relikwiarz znajduje się w stalowym sejfie, wyłożonym azbestem i zamykanym na trzy zamki, każdy otwierany innym kluczem. Sejf wypełniony jest szlachetnym gazem, argonem, a komputery kontrolują, czy płótno nie jest zagrożone przez procesy utleniania i bakterie." (Kęcik).
Całun zawiera - zbliżone do siebie głowami - dwa wizerunki, tyłu i przodu, zesztywniałych zwłok wysokiego mężczyzny, noszącego brodę i długie włosy. A to prawdopodobnie dlatego, że płótno rozłożono na płycie grobowca przed namaszczeniem ciała, aby móc je potem w tym celu obrócić. Oba wizerunki pokazują rany w negatywie, które już na pierwszy rzut oka odpowiadają ranom Męki Pańskiej, obraz nosi ślady licznych plam w kolorze karminu, które w tradycji ludowej od wieków są uznawane za "krew"..
Całun był czczony od wieków, jednak nie tylko dlatego, że okrywał ciało Boga.. Najwięcej emocji budził niewyraźny zarys ciała i twarzy mężczyzny, w tajemniczy sposób "wypalony" w płótnie. Wielu ludzi święcie wierzy, że jest to jedyny zachowany wizerunek Chrystusa. Niestety, oznaczanie metodą izotopową obaliło to przekonanie..
„Ktoś po prostu wziął kawałek płótna, namalował wizerunek i porządnie je wytrzepał. Moim zdaniem Całunem Turyńskim nie warto się już dłużej zajmować". Tymi słowy zakończył swoje wystąpienie profesor Teddy Hall z Oksfordzkiego Laboratorium Badawczego 13 października 1988 roku podczas konferencji prasowej. Badania izotopowe węgla przeprowadzone w oksfordzkim laboratorium wykazały, że materiał Całunu Turyńskiego utkano pomiędzy 1260 a 1390 rokiem naszej ery, a więc ponad tysiąc lat po śmierci Chrystusa. Jedna z otoczonych największą czcią relikwii chrześcijaństwa miała okazać się oszustwem..
Dzień oficjalnego ogłoszenia wyników testu C14 przez kardynała Anastasio Ballestrero nazwany został "czarnym dniem całunu"; kardynał przy ogłaszaniu wyników nie mówił już o "relikwii" lecz o "ikonie"; dziennik "Liberation" napisał: "Chrystus stracił całun". Wierzący oczywiście twierdzą, że próbki wykorzystane do badania musiały być skażone. Kilka dni po ogłoszeniu wyników badań zawiedzeni zwolennicy hipotezy o szczególnym charakterze całunu zaczęli gwałtownie poddawać w wątpliwość kompetencje naukowców zaangażowanych w prace badawcze, jak również kwestionować wiarygodność wybranej przez nich metody, czyli izotopowego oznaczania wieku. Było to o tyle dziwne, że to często Ci sami ludzie wywierali przez lata naciski na Watykan, aby zgodził się na przeprowadzenie takich właśnie badań. Im bardziej topniało grono "całunników", tym gwałtowniejsze były ataki na naukowców z Oksfordu. Opinia publiczna została jednak przekonana, że całun nie jest autentyczny..
Jednak nawet wówczas, gdy okazało się, że całun jest młodszy niż przypuszczano, pozostał on niezwykłą zagadką. Obraz na nim widniejący nie jest bowiem malowidłem, ani obróbką miedziorytu; do jego stworzenia nie użyto żadnej ze znanych technik artystycznych. Co więcej, obraz staje się wyraźny dopiero w negatywie. Tę właściwość odkryto dopiero w 1989 roku kiedy całun został po raz pierwszy sfotografowany. Od tego czasu datuje się poważne zainteresowanie naukowców niezwykłym płótnem. Tak zwany "efekt negatywowy" zaskoczył badaczy bogactwem szczegółów. Nagle, zamiast niewyraźnego wizerunku nagiego brodatego mężczyzny ze śladami ran po ukrzyżowaniu ukazał się szokująco wyraźny obraz z mnóstwem szczegółów..
Na obrazie negatywowym wyraźnie widać, że człowiek, którego wizerunek utrwalono na płótnie, był ukrzyżowany: rany po gwoździach widoczne są na nadgarstkach, a nie - jak każe tradycja na dłoniach. Świadczyłoby to o dużej wiedzy anatomicznej twórcy wizerunku i jego wyjątkowej dbałości o szczegóły, wiadomo bowiem, że kości dłoni nie byłyby w stanie wytrzymać ciężaru dorosłego człowieka. W negatywie oczom badaczy ukazała się też dziwnie spokojna, piękna twarz mężczyzny, okolona długimi włosami..
Wizerunek ma obnażone genitalia, ręce złożone na piersiach, co zgadza się z średniowiecznym opisem pochówku Chrystusa (ręce złożone skromnie na kroczu), jednak przeczy prawu żydowskiemu, wedle którego zwłoki namaszczano i zawijano w bandaże, a głowę okrywano chustą, jak np. ukazuje to ewangelia Jana w odniesieniu do wskrzeszonego Łazarza: "I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą." (11,44). Jak konkluduje znany biblista katolicki, ksiądz prof. E. Dąbrowski: "Cały nakreślony powyżej rytuał pogrzebowy zdaje się wykluczać możliwość autentyczności Całunu turyńskiego".
Kilka uwag świadczących o braku autentyczności całunu: • Mało widoczny krążek u nasady nosa - prawdopodobnie ślad wypalony przez soczewkę. • Nienaturalnie wąska twarz - efekt zastosowania obiektywu. Uszy są niewidoczne, a oczy znajdują się tuż przy krawędzi owalu twarzy • Głowa wygląda jak doklejona • Nieproporcjonalnie duże ciało • Wizerunek twarzy jest dużo wyraźniejszy - dowodzi to, że ciało i głowa zostały utrwalone na płótnie oddzielnie • Krew wypływająca z ran - zwłoki nie powinny krwawić. • Skromnie złożone dłonie, jakby specjalnie zasłaniające genitalia. • Niewiarygodny wzrost, na dodatek przód i tył o różnej wysokości. Z przodu postać ma 2,2 m, z tyłu natomiast 2,7 m.
Jednym z argumentów przemawiających na niekorzyść całunu są ślady pyłków. Stwierdzono, że na Całunie znajdują się pyłki roślin europejskich jak również pyłki roślin, występujących w regionie Konstantynopola, na stepach Anatolii oraz nad Morzem Martwym.
W roku 1977 po raz pierwszy zostaje poddany badaniom pod elektronowym mikroskopem skaningowym mały fragment pobrany przez księżną Klotyldą w czasie naprawiania Całunu w roku 1868 i od tamtej pory przechowywany w relikwiarzu. Na poziomie badań mikroskopijnych zostaje potwierdzona obecność dużych ilości materiału obcego, m.in. grzybni oraz zarodników, które już wcześniej odnotował Frei w roku 1973. Należy dodać, że sam Frei w wyniku badań próbek odkrywa nie tylko pyłki, lecz także fragmenty włókien roślinnych, zarodniki grzybów oraz cząsteczki mineralne.
Poszukiwania prowadzone w roku 1978 pozwoliły na zidentyfikowanie jeszcze innych mikrośladów przylegających do płótna. Chodzi tu o ziemiste pozostałości, znajduje się na wysokości nosa, lewego kolana oraz stóp, co potwierdza, iż Człowiek z Całunu szedł boso i prawdopodobnie przewrócił się. Ślady na stopach składają się z rombowych kryształków aragonitu, minerału złożonego z węglanu wapnia ze śladami strontu oraz żelaza, zbliżonego do tego, który znajduje się na terenach Jerozolimy..
Również w 1973 r., Rael odkrył bawełnę indyjską (Gossypium herbaceum), rzekomo pochodzącą z Bliskiego Wschodu, rzekomo niewystępującą ówcześnie w Europie, i rzekomo z I w. Jak pisze sir G. Watt, botanik zajmujący się bawełną: "W X w. mahometanie sprowadzili te same rośliny bawełny (...) przez Morze Śródziemne do Hiszpanii i następnie do trzech innych krajów. Barcelona miała kwitnący przemysł bawełniany. Wydaje się niewątpliwie, że rośliną rozpowszechnioną przez mahometan było Gossypium herbaceum, gatunek obecnie uprawiany we wspomnianych regionach." Do dziś na południu Europy uprawia się tę "całunową roślinę". Już tylko jako ciekawostkę można dodać, że stosowana jest przy wykonywaniu aborcji..
SPOSÓB NA CAŁUN Ze względu na negatywowy charakter wizerunku pojawiły się głosy, że jest to po prostu prymitywna fotografia. Czy jednak przed 500 laty istniały techniczne możliwości wykonania choćby tak niedoskonałego zdjęcia? Przeprowadź mały eksperyment korzystając jedynie z materiałów dostępnych w Średniowieczu..
1. Wymieszaj roztwór dwuchromianu amonu (uzyskasz go prażąc rudę żelazochromową z sodą amoniakalną i wapnem) z białkiem jajka i odrobiną moczu. Mieszaninę postaw w ciepłym miejscu na dwie godziny do związania, a następnie pomaluj nią lniane płótno.
2. Naciągnij płótno na ramkę i umieść je na tylnej ściance camera obscura (zamiast dziurki wstaw najprostszy obiektyw). Płótno będzie pełniło role ekranu. Fotografowany obiekt ustaw w pełnym słońcu.
3. Upewnij się, że wszystko jest dobrze ustawione i pozostaw instalację na cały dzień. W tym czasie, pod wpływem światła sole dwuchmromianu wejdą w reakcję z białkiem jajka, tworząc związek nierozpuszczalny w wodzie. Zacieniona warstwa emulsji światłoczułej pozostanie rozpuszczalna.
4. Zdejmij płótno z ramki i wypłucz je w ciepłej wodzie. Nie naświetlona emulsja ulegnie wypłukaniu. Na płótnie powstanie niewyraźny obraz negatywowy. Podgrzej delikatnie tkaninę tak, żeby warstwa białka - a wraz z nią powierzchnia tkaniny - ściemniała. Następnie ponownie wypłucz płótno, aby usunąć resztki emulsji.
5. Domaluj włosy i brodę (tą samą miksturą z białka jaj), dodaj też parę kropel krwi. Wykonaj zdjęcie tkaniny. Na negatywie normalnej kliszy fotograficznej powstanie całkiem wyraźny obraz obiektu, który sfotografowałeś.
Voila.. (:
Opracowane na podstawie tekstu M. Agnosiewicza i innych źródeł.. Polecam www.calun.org (: źródło:int | | | Electra | 02.12.2024 03:00:11 |
|
| | | barabeusz | 25.03.2008 11:47:21 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 204 #87575 Od: 2008-3-12
| Ciekawy artykuł.Sam nie wiem co o tym myśleć.Wszystko co związane z kościołem zaczyna się obalać. | | | Tabaluga71 | 26.03.2008 20:32:06 |
Grupa: Administrator
Posty: 2686 #88810 Od: 2008-2-14
| Całun turyński tajemniczy na zawsze?
W średniowieczu "autentycznych" całunów z odbitym wizerunkiem Chrystusa było... co najmniej czterdzieści. Ich prawdziwość została wcześniej czy później zakwestionowana z wyjątkiem jednego. Tego, który dzisiaj nazywamy Całunem Turyńskim. Czy zatem rzeczywiście spowijał zwłoki zamęczonego Zbawiciela? Całun Turyński, zwany Świętym Sindonem (sindon oznacza po grecku kawałek płótna), to lniane prześcieradło o wymiarach 4,3 x 1,1 metra. Dawniej owijanie ciała zmarłego w takie prześcieradło było bardzo częste. Jest pewne, że Jezusa po ukrzyżowaniu również owinięto całunem.
Ci, którzy widzieli na własne oczy przechowywane w Turynie grobowe płótno, często bywali rozczarowani jego niepozornością. Ot, kawał starego, poplamionego materiału. Szczegółowy zarys twarzy i ciała człowieka ujawnia się dopiero po zrobieniu zdjęcia. Obraz na negatywie jest niezwykle sugestywny. Widzimy oto sylwetkę kogoś, kto został ukrzyżowany, a przed śmiercią zadano mu około 600 ran: przez włożenie na głowę ko-rony cierniowej, biczowanie, przebicie boku włócznią.
Nie strawił go pożar
Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1355 r. Wtedy to całun, będący własnością rycerza Geoffreya de Charny pokazano po raz pierwszy w kolegiacie w Lirey we Francji. Tamtejszy biskup nie był jednak przekonany co do prawdziwości płótna i zakazał wystawiania go na widok publiczny. Papież Klemens VII nie podzielał jego zdania. Nakazał biskupowi całkowite milczenie. Skąd w ogóle rycerz de Charny wziął tajemnicze prześcieradło? Wiemy, że brał on udział w wyprawach krzyżowych. Tak więc być może w trakcie jednej z nich natknął się na całun. Niestety, nie pozostawił po sobie żadnych wspomnień, dokumentów, zatem to tylko domysły.
Śmiała teza mówi o tym, że całun to w rzeczywistości Mandylion - cudowny obraz, czczony w całym wschodnim świecie chrześcijańskim, który zaginął w 1204 r. w czasie rzezi Konstantynopola, dokonanej przez krzyżowców. Ale między ewentualną datą wykradzenia cudownego obrazu a wystawieniem całunu w Lirey minęło ponad 150 lat! Co miałoby w tym czasie dziać się z płótnem? Naukowcy nie są w stanie tego wyjaśnić. Poza tym Mandylion przedstawiał jedynie twarz Jezusa. Całun zaś to dwa wizerunki ciała: z przodu i z tyłu. Może płótno było po prostu zaszyte, tak, by oczom oglądających ukazana była tylko twarz? Może, ale po co?
Od połowy XIV w., kiedy to pokazano całun we Francji, można już w miarę dokładnie prześledzić, co się działo z nim w kolejnych latach. W 1453 r. nowym właścicielem płótna został Ludwik I, książę Sabaudii. Z Lirey przewieziono całun do Chambery, gdzie następnie umieszczony został w specjalnie do tego celu zbudowanej kaplicy, Saint Chapelle. W grudniu 1532 roku w kaplicy wybuchł pożar. Całun był schowany w srebrnej szkatule. Temperatura wewnątrz budynku była tak wysoka, że srebro zaczęło się topić, kapiąc do wnętrza skrzyni, prosto na całun. To właśnie roztopione srebro wypaliło szereg trójkątnych dziur w płótnie. Kompletnemu spopieleniu cennej relikwii, bo za taką uznał całun papież Juliusz II, zapobiegło wylanie na szkatułę zimnej wody. To ona, ściekając na płótno, utworzyła widoczne dziś zacieki. Po tych przejściach całun trzeba było pocerować, naszyć łaty, a sam materiał przyszyć do mocnej tkaniny, by zapobiec jego niszczeniu. Z Chambery całun trafił do Turynu. Gdy w 1983 r. zmarł król Umberto II, zgodnie z jego ostatnią wolą całun przekazano Watykanowi.
Pod mikroskopem
Jak to się stało, że na płótnie utrwalony został wizerunek mężczyzny o długich włosach i brodzie, dobrze zbudowanego, mającego ok. 175 cm wzrostu, człowieka męczonego i ukrzyżowanego? Ci, którzy wierzą w autentyczność całunu, sądzą, że w chwili zmartwychwstania ciało Jezusa promieniowało niezwykłym blaskiem. Owa tajemnicza energia ciała, w którym zachodziły nieznane procesy biologiczne i chemiczne "odbiła" rysy twarzy i szczegóły anatomiczne na białym płótnie. To tłumaczyłoby, dlaczego obraz jest trójwymiarowy, ma niezwykłą głębię. Ci, którzy uważają całun za fałszywkę, sądzą, że jest to po prostu namalowany obraz.
A co z wynikami badań? Przeprowadzone analizy śladów pyłków roślin wskazują, że całun istotnie wędrował przez Palestynę i Turcję. Z kolei nowoczesna technika zwana analizą C14, czyli mierzenia zawartości radioaktywnego węgla (która pozwala ustalić wiek przedmiotów) dowodzi, że całun powstał między 1260 a 1390 r. To badanie miało być ostatecznym dowodem w tej toczącej się od wieków dyspucie. Ale niczego nie wyjaśniło. Zwolennicy teorii o autentyczności płótna dowodzą, że trudno uwierzyć w wiarygodność badania czegoś, co przeszło przez tak poważny pożar, jak ten w 1532 r., który musiał zachwiać składem chemicznym materiału. Grupa syndonologów (badaczy całunu), która zaczęła badania w 1978 r., dowiodła, że na płótnie nie ma śladów farby, a więc wizerunek nie jest namalowany. Więcej: znaleziono cząsteczki żelaza, które są jednym ze składników krwi i bilirubiny (jej zawartość we krwi rośnie m.in. na skutek rozległych siniaków) w okolicy plam po ewentualnych ranach na całunie. Do innych wniosków doszedł dr Walter McCrone. Przykładał on do powierzchni płótna taśmę klejącą, zdejmując z niego niewidoczne gołym okiem pyłki, i - zanalizowawszy ich skład - stwierdził, że to ochra i cynober, powszechnie stosowane w średniowieczu składniki farb. A więc namalowany? Niekoniecznie. To dowodzi jedynie, że całun był w jakiejś pracowni malarskiej, a to wiadomo i bez kosztownych badań. Wielokrotnie przecież wykonywano jego kopie.
Kwestia wiary
Jeśli całun jest fałszywką, to wykonaną przez geniusza, który zadbał o wszelkie szczegóły. Przy tworzeniu wizerunku mistrz ten musiałby też zastosować techniki wyprzedzające o kilkaset lat epokę, w której żył. Być może całun to prymitywna fotografia wykonana z użyciem roztworu soli srebra, przez naświetlanie np. promieniami słońca. Ale jest jeden szkopuł. Jeśli to prototyp fotografii, fachowcy umieliby stwierdzić, z jakiego kierunku padało konieczne do jej wykonania światło. Tego jednak na całunie nie widać. Ktoś, kto by ją wykonywał, musiałby naświetlić płótno dokładnie z góry. Z wysokości ok. 5 metrów. A potem z dołu, znajdując się 5 metrów niżej.
A więc autentyk? Kościół nie mówi "tak", nie mówi też "nie". Nie udowodniono, by za sprawą całunu doszło do jakiegoś cudu. Choć wiele związanych z nim zdarzeń jest równie tajemniczych, jak on sam. Na przykład: jak uratowano go z pożaru w Chambery? Kto wyniósł z morza płomieni ciężką, metalową skrzynię?
Nie był to zresztą jedyny pożar, z którego uratowano całun. W kwietniu 1997 r. w turyńskiej kaplicy Guarinich wybuchł kolejny. Całun znajdował się w sarkofagu, chronionym czterema warstwami kuloodpornych szyb. Jak to więc możliwe, że za pomocą zwykłej siekiery strażak Mario Trematore przebił się do skrzyni, w której złożone było płótno, i wyniósł ją na zewnątrz, choć nad głową miał walący się dach kaplicy, a wokół szalał ogień o ogromnej temperaturze? Znów tajemnice. Być może nigdy nie poznamy ich do końca, nie odpowiemy sobie na wszystkie pytania. Podobnie, jak nie możemy naukowo udowodnić istnienia Boga. Na tym polega wiara.
źródło;int | | | andy | 02.04.2010 01:23:24 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 30 #510434 Od: 2010-4-2
| no 2 lata nikt tu nic nie pisał ,więc teraz całun jest udostępniony zwiedzającym.a mamy 2010 rok..heheh | | | Tamar102 | 20.08.2010 14:59:30 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 298 #567585 Od: 2009-6-5
| To tylko środek do odwracania uwagi KK, od ważniejszych spraw np: autentyczności dogmatów takich jak historia Jezusa i Marii zakwestionowana przez samego teologa:
Faraon zwany Jezusem
Teolog Llogari Pujol
Ten wywiad wywołał burzę. Teolog Llogari Pujol, były ksiądz, który stracił wiarę, twierdzi, że korzeni chrześcijaństwa powinniśmy szukać pięć tysięcy lat temu, w starożytnym Egipcie. Faraon był wtedy uważany za boga-człowieka, zrodzonego z dziewicy i zmartwychwstającego po śmierci.
Llogari Pujol: Boże Dziecię nie narodziło się 2 tysiące lat temu...
To wiadomo, jest różnica w kalendarzu o dwa, trzy lata...
Nie, nie o to mi chodzi, mam na myśli okres sprzed 5000 lat. Idea dziecka-boga zrodziła się około 3000 roku przed Chrystusem.
Jak to? O jakim dziecku-bogu pan mówi?
O faraonie! O postaci faraona w starożytnym Egipcie: uważano go za syna boga.
Nie widzę związku między faraonem a Jezusem.
Jest związek: Jezusowi przypisano nauki i cechy faraona. Zbieżności są niezliczone! Już 3 tysiące lat temu faraona uważano za syna boga, tak jak potem Jezusa. Faraon był człowiekiem, a zarazem bogiem jak Jezus. Jego matce zwiastowano boskie poczęcie, tak jak potem poczęcie Jezusa. Faraon był pośrednikiem między ludźmi a bogiem, jak potem Jezus. Faraon zmartwychwstał, jak potem Jezus. Faraon wstąpił do nieba, jak potem Jezus. . .
A czy pan zna słowa modlitwy Ojcze Nasz, którą podobno ułożył Jezus i nauczył jej ludzi?
Oczywiście: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, święć się imię Twoje... ”
Ta modlitwa znajduje się w tekście egipskim z 1000 roku przed Chrystusem i jest znana jako „Modlitwa ślepca”. W tym samym tekście znajdują się także słowa, które później staną się „Błogosławieństwami” Jezusa. Proszę posłuchać, cała teologia starożytnego Egiptu pojawi się w Jezusie. Również Stary Testament (600 lat przed Chrystusem) jest przeniknięty monoteizmem faraona Aketona (1360 r. przed Chrystusem).
Wróćmy do boskiego poczęcia Jezusa.
Teogamia (małżeństwo boże) pochodzi z Egiptu: bóg zapładnia królową i rodzi się nowy faraon. Jest też tekst egipski (w języku demotycznym) z 550 r. przed Chrystusem, „Opowieść Satmiego”, w której czytamy: „Cień boga pojawił się przed Mahitusket i oznajmił jej: Będziesz miała syna, którego będą zwać Si-Osiris”. Czy to coś panu przypomina?
Anioła ze zwiastowania, Maryję...
A powiedzieć panu, co znaczy Mahitusket? „Łaski pełna”. A Si-Osiris znaczy „syn boga”, czyli syn Ozyrysa.
Kim jest Satmi w tej opowieści?
Mężem Mahitusket. Satmi znaczy „ten, który czci boga”. To samo uczyni później Józef, zwany w Ewangelii „sprawiedliwym”.
Potem Herod będzie chciał zabić Jezusa...
W mitologii egipskiej Set chce zabić dziecko imieniem Horus. Jego matka Izyda ucieka więc z nim. Tak jak Święta Rodzina ucieka do Egiptu.
A co z mirrą, kadzidłem i złotem?
Egipcjanie uważali je za emanacje boga Ra: złoto było jego ciałem, kadzidło jego zapachem, a mirra jego nasieniem.
A obrzezanie Jezusa?
To rytuał wśród kapłanów egipskich. W opowieści Satmiego Ozyrys, w wieku 12 lat, dyskutuje jak równy z równym z mędrcami w świątyni. Tak jak Jezus, o czym opowiada Ewangelia.
Co pan powie o chrzcie Jezusa?
Proszę spojrzeć na ten obraz: kapłan chrzci faraona wodą z Nilu... To wszystko znajduje się w starych tekstach, na egipskich obrazach i płaskorzeźbach. Proszę spojrzeć na ten obraz z 300 r. przed Chrystusem: król Ptolomeusz korzy się przed Izydą, a ona mu mówi: „Dam ci wszystkie królestwa Ziemi”. W Ewangelii szatan kusi Jezusa mówiąc to samo, słowo w słowo.
Co pan sądzi o cudach Jezusa?
Widzi pan ten obraz uczty? Znajduje się on na grobie egipskim w Paheri (1500 lat przed Chrystusem). Przedstawia zamienienie wody w wino przez faraona. Tego samego cudu dokona Jezus w Kanie Galilejskiej. I proszę policzyć dzbany.
Jeden, dwa, trzy... sześć. O co chodzi?
W cudzie, jakiego dokonał Jezus, jest też sześć dzbanów. Teologowie ciągle zadają sobie pytanie, dlaczego sześć. A no dlatego, że skopiowano opowieść egipską.
Czy to również faraon pomnożył chleb i ryby?
Nie, uczynił to bóg Sobk, o czym opowiadają „Teksty z piramid”, z 3000 roku przed Chrystusem. Sobk to bóg-krokodyl. Daje biały chleb i ryby ludziom na brzegu jeziora Faiun. I chodzi po wodach tego jeziora! Jeszcze jedna ciekawostka: na gotyckich malowidłach przedstawiających cudowny połów ryb przez apostołów odkryłem, że te ryby to specjalny gatunek żyjący tylko w Nilu.
Są jeszcze jakieś inne paralele?
Opowieść o Sinhue (2000 r. przed Chrystusem). Jest on księciem, który boi się objąć władzę, opuszcza pałac, udaje się na pustynię, między Beduinów, gdzie grozi mu wiele niebezpieczeństw.
Ale Jezus wjeżdża triumfalnie do Jerozolimy.
Tak, jak „król”... i na ośle. Czyli jako zwycięzca nad złem. Osioł w Egipcie oznaczał Seta, boga, który zabił Ozyrysa i którego pokonał Horus, syn Ozyrysa, i dosiadł go.
A co z Ostatnią Wieczerzą?
Ozyrys, bóg zboża, umierający co roku, pozwalał Egipcjanom żywić się swoim ciałem (chlebem). W „Tekstach z piramid” zwany jest także „panem wina”. Ozyrys daje Izydzie do picia z kielicha swoją krew, by pamiętała o nim po jego śmierci.
Czy zmartwychwstanie i wniebowstąpienie są także kalką teologii faraońskiej?
Istniał rytuał „zmartwychwstania” zmarłego faraona – uczestniczyły w nim kobiety – po czym wstępował on do nieba.
Czy Jezus świadomie powtarzał te wzory, czy też dopisali to potem ewangeliści?
Moja teza jest inna: Ewangelie zostały napisane przez uczonych żydowsko-egipskich kapłanów ze świątyni Serapisa w Sakkarze, w Egipcie, którzy słowo po słowie przetłumaczyli teksty egipskie.
La Vanguardia
Llogari Pujol (ur. w 1939 r.), Katalończyk, były ksiądz, studiował teologię na uniwersytecie w Strasburgu, biblista, badacz tekstów staroegipskich. Wspólnie z żoną napisał ostatnio książkę „Jezus, 3000 lat przed Chrystusem. Faraon zwany Jezusem”.
Link... http://www.bauleros.org/TEMAS/RELIGION/2001-12-26_cristianismo_plagio.html
| | | Electra | 02.12.2024 03:00:11 |
|
|
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|