Moja niepełnosprawność psychiczna
Myślę że warto przeczytać...
Witajcie,

Przeczytałem jeden z postów na forum i myślę że muszę się odwdzięczyć opisaniem mojej historii.
Mam 19 lat. Jeszcze 2,5 roku temu byłem spokojnym chłopakiem, bardzo płochliwym i nie posiadającym prawie wcale znajomych. Jeśli znajomi już byli to naśmiewali się ze mnie. Mi to nie przeszkadzało bo tego nie widziałem, nie potrafiłem zrozumieć. 2 lata temu miałem wypadek na motorze. Był on dla mnie jedyną odskocznią i radością, jednak zasłabłem podczas jazdy i wpakowałem się prosto w bok samochodu. Nie pamiętam chwili wypadku. Byłem świadomy dopiero od momentu przywiezienia mnie ze szpitala. Byłem wtedy bardzo zdezorientowany. Nie mogłem zrozumieć dlaczego ktoś mi wierci w nodze... Kość udowa była bardzo pokiereszowana i złamana na pół. Obojczyk również nie wytrzymał. Kość się rozkruszyła i daje znaki do teraz...
Początkowo w szpitalu czułem się dziwnie. Jednak zaczęli mnie odwiedzać "znajomi" - teraz wiem że robili to tylko z czystej ciekawości. Z każdym dniem odwiedzających było coraz mniej i mniej. Aż pewnego dnia została tylko jedna dziewczyna. Leżałem w szpitalu przez 3 tygodnie i musiałem siedzieć w domu przez 3 miesiące. Jedyna odwiedzająca dziewczyna w której byłem zakochany po uszy zostawiła mnie dla mojego jak wtedy myślałem kolegi.

Zostałem całkowicie sam. Przeżyłem straszną depresję. Potrafiłem się rozbeczeć bez powodu o każdej porze dnia i nocy.
Gdy nadeszła chwila powrotu do szkoły obiecałem sobie że już nigdy nie będę stał w cieniu nikogo. Wyobrażałem sobie masę ludzi obok mnie. Tak się stało. Po powrocie do szkoły poznałem wiele osób. Co tydzień imprezowałem, poznawałem nowe dziewczyny z którymi coraz łatwiej mi się rozmawiało. Jednak w pewnych momentach przesadzałem. Poznałem wtedy piękną dziewczynę, która zostawiła mnie przez moje ciągłe imprezowanie...
Wszystko było dziwne, jednak od momentu wypadku aż po dzień dzisiejszy czuje się inny. Nie mówię że to jest złe ani dobre. Nie ma dla mnie żadnego autorytetu. Wszystko staram się podważać, nikt nie potrafi mi nasunąć swojego zdania na jakiś temat. Stałem się myślami całkowicie niezależny. Ciągle czuję że jestem tutaj bo mam coś do zrobienia. W tym momencie gdy patrzę na ludzi, to coraz bardziej mnie dziwią, to się nasila. Ciągle zastanawiam się co oni będą robić w przyszłości i co Ja będę robił... Wczoraj, gdy siedziałem ze znajomymi w pewnym momencie wyszedłem i wróciłem do domu. Pomyślałem sobie że już nigdy do nich nie wrócę i że w końcu zrobię coś w moim życiu.
Czuję że muszę ale to po prostu muszę coś zrobić z moim życiem. Muszę przeżyć je najlepiej jak mogę i zostawić coś po sobie. Kontakt z ludźmi nie wiedząc czemu tylko osłabia tą wolę walki. Niedawno poznałem świetną dziewczynę, rozmawialiśmy dużo, jednak nie potrafiła mnie zrozumieć. Nikt nie może tego zrozumieć. Już nie widzę szablonowo. Nie potrafię tak.


Pamiętajcie, bez względu na wiek i stan fizyczny róbmy to o czym marzymy bo jutra może nie być...

Moim marzeniami jest uprawianie kulturystyki i boksu. Widać swoją "inność" chcę wypchnąć na zewnątrz aby wszyscy Ją widzieli i w końcu ruszę do przodu, czego wam również życzę!

Dzięki!


  PRZEJDŹ NA FORUM