pokruszona
Cześć.

Roześmiana, niezależna, odważna i pewna siebie. W błyskiem w oku i otwartą głową pełną szalonych pomysłów. Ambitna. Otwarta. Kochająca i pełna życia. Z masą znajomych.
Taka kiedyś byłam.
Poznałam chłopaka, miłość mojego życia - tak o nim myślałam.
Nazywał mnie swoją księżniczką i czułam się jak milion dolarów, nie mogłam uwierzyć że coś takiego dzieje się właśnie w moim życiu.
Zaszłam w ciążę, to był najcudowniejszy okres w moim życiu. zamieszkaliśmy razem - w nowym dla mnie mieście bez żadnej bratniej duszy przy boku.
On zaczął się robić nerwowy i nałogowo palić trawę.
Z księżniczki powoli zaczęłam staczać się w paszteta, głupią idiotkę, szmatę czy dziwkę. Po każdej kłótni przeprasza, mówi, że musimy coś zrobić żeby się nie kłócić, żeby było jak kiedyś. BO on mnie tak strasznie kocha, że nie ma po co beze mnie żyć. Po okresie słońca przyszła pierwsza burza z piorunami - on z podrapaną szyją ja z siniakami na ramionach i twarzy. Przeszło już pięć takich burz. A ja wciąż tkwię w jednym mieszkaniu z nim. Dlaczego?
BO mamy córkę. Ma roześmiane, niebieskie oczy. Jest ciekawa świata i niczego się nie boi. Mam córkę, która daje buziaka na dobranoc mamie i tacie. Która nie zaśnie bez swojej kaczuszki, butelkę po mleku odda tylko Tacie i śpiewa przy myciu ząbków. Pękło by mi serce gdyby za nim tęskniła, codziennie widzę jak bardzo się kochają.
Nie mogę się wyprowadzić, bo moja rodzina mieszka 500km dalej, a sama z dzieckiem się tu nie utrzymam, nie chcę żeby cierpiała przez mój egoizm. Mała ma dopiero półtora roku i nie mam dla niej żłobka.
Czuję się wyprana z emocji.
Nie lubię gdy świeci słońce i najchętniej stałabym się niewidzialna. Myślę o samobójstwie. ale kto pokaże mojej córce świat, w taki sposób aby była szczęśliwa? Kto ochroni ją przed kimś takim jak mój chłopak? Kto ją będzie całował w czółko na dobranoc i czesał warkocze? Jest moim promyczkiem i jedynym szczęściem, dla niej muszę to znosić, mimo że życie mogłabym uprościć w jednej chwili. Gdyby On znalazł godną zastępczynię, ale żadna mnie nie zastąpi i nie będzie taka jak ja dla mojego dziecka.
Piszę, ponieważ musiałam to z siebie wyrzucić.
Jestem inteligentna, zdałam maturę, egzamin zawodowy i skończyłam szkołę mimo ciąży zagrożonej. Wszystko w pierwszym podejściu. Jestem zadbana i zgrabna po ciąży, nie dam sobie wmówić że wyglądam jak pasztet. Dostałam dobrą pracę nie starając się o nią. Mam zdrowe dziecko i tylko 21 lat.
Jedyny czarny punkt w moim życiu to On i to, że wykończymy się psychicznie nawzajem...


  PRZEJDŹ NA FORUM