Wyszła z domu późnym wieczorem. Coś nie dawało jej spokoju. Czyżby znów pojawiła się w niej? Dawno już zapomniała, że "ONA" istnieje, a w każdym razie ta jej odmiana. Szła ulicami rozmyślając o swoim życiu w którym grała wiele różnych ról. Z jednymi radziła sobie lepiej z innymi gorzej. Nosiła różne maski. Jedna szczególnie przylgnęła do niej mocno. Maska wesołej i niepoprawnej optymistki. Nikt jednak nie wiedział co w niej siedzi, co ją dręczy, co męczy. W sumie nie narzekała za bardzo na swój los, dawała sobie radę z nim, jednak było coś o czym nie mówiła nikomu. Tuliła w dłoniach marzenia które sprawiały, że w sercu było tak ciepło i tak wesoło. I teraz te marzenia wymknęły się jej z rąk. Postanowiły, że nie chcą być więzione, że chcą się spełniać. Coś co wydawało się nieosiągalne dotknęło jej serca i postanowiło zamieszkać w jej duszy. Czuła, że zaczyna w niej rosnąć jakaś cudowna roślinka, która napełnia ją swoją siłą. Zadawała sobie w myślach pytanie - czy to naprawdę "ONA"? Czyżby samotność odeszła w cień? Próbowała sobie przypomnieć kiedy ostatni raz ktoś patrzył na nią i dostrzegał jej prawdziwe wnętrze. Rozmawiali ze sobą od niedawna, ale każda kolejna rozmowa była balsamem dla jej duszy. Przy NIM mogła być sobą, czuła się bezpieczna i taka wyjątkowa. Jego obecność budziła ją do życia. Zaczęła słyszeć szum liści na drzewach, łopot skrzydeł motyli w locie, bicie własnego serca. Poczuła smak szczęścia. Pomyślała - TO CHYBA MIŁOŚĆ))))
Jolita |