Jak sobie radzicie?
Balamur - całkowicie się z Tobą zgadzam. Sama od zycia dostałam już nie raz po tyłku. Straciłam szybko rodziców (miałam 24 lata) - i wtedy większość przyjaciół się do mnie nie odzywała, bo nie wiedzieli co mówić. Ja siedziałam cicho, nie dzwoniłam, nie odwiedzałam. Miałam doła. Teraz jestem po ciężkim wypadku. Lekarze nie dawali mi szansy na przeżycie, a ja zrobiłam niespodzianke i żyję. JEstem niepełnosprawna, jeszcze 3 operacje przede mną, i wiele miesięcy rehabilitacji. W takich sytuacjach widać, kto jest prawdziwym przyjacielem. Znowu niektórzy zamilkli. A takiej osobie potrzebny jest ktoś, kto wysłucha, porozmawia, a nawet tylko posiedzi. Więc nie bójcie się rozmawiać ze znajomymi po przejściach. Oni nie potrzebują odpowiedzi na pytanie "dlaczego mnie to spotkało?" Choć nie raz je zadają - na to pytanie nie ma odpowiedzi.


  PRZEJDŹ NA FORUM