Chrześcijaństwo - opis i historia |
Ale powinna oczyścić się z dogmatów takich, które mylą pojęcie krzyża, aż do gloryfikacji zbrodni, przykładem on sam i Święta Inkwizycja, czy też obecna historia w Warszawie, dlatego każdy powinien zacząć od siebie i KK również: Jak dla przykładu: Casus ks. prof. Węcławskiego, czyli problem „zakłamania świata Bogiem” Pod koniec stycznia br. otrzymałem, dość rozpowszechnioną w polskich elektronicznych mediach, informację: „Rewolta w Polskim Kościele Katolickim. Wystąpienie księdza profesora Tomasza Węcławskiego z kościoła katolickiego do niedawna ważnego duchownego, byłego rektora Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu, doradcy watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. Po wnikliwych badaniach historii pierwszych wieków chrześcijańskich doszedł on do wniosku, że Jezus Chrystus nie był Bogiem, a wszystko, co opowiada Kościół, to po prostu nie ma żadnego sensu. W marcu ub. r. 2007 prof. Węcławski zrzucił sutannę, a tuż przed świętami Bożego Narodzenia dokonał formalnego aktu apostazji, czyli wystąpienia z Kościoła.” Ponieważ byłem akurat wtedy przejazdem w Warszawie, więc zapytałem o tę sprawę dość często występującego w katolickiej telewizji „Trwam” profesora filozofii Bogusława Wolniewicza, któremu chciałem zaprezentować mą najnowszą, podsumowującą mój dorobek filozoficzny, książkę pt. „’Młot na Rozum’ liberalnej demokracji”. Prof. Wolniewicz oczywiście o sprawie apostazji prof. Węcławskiego wiedział, ale ją zbagatelizował, twierdząc iż „zrobił to on dla poklasku”. Zupełnie inaczej zareagował na tę wiadomość mój kolega, warszawski prawnik, który przeczytawszy powyższą notkę stwierdził krótko „to nic nowego, przecież i muzułmanie twierdzą, że Jezus był tylko człowiekiem, a pomimo to wierzą w Boga”. Ta banalna uwaga dezawuuje opinię, że prof. Węcławski odszedł od Kościoła „dla poklasku”. Gdzie jak gdzie, ale w Polsce (podobnie jak w USA, którego prof. Wolniewicz okazał się być entuzjastą), afiszowanie się z poparciem dla „terrorystów islamskich” nie przysparza społecznego uznania. Zresztą i moi znajomi w Zakopanem, którzy o decyzji prof. Węcławskiego czytali, też twierdzili, że powody jego odejścia od Kościoła były głębsze, przypominali aferę związaną z pedofilią poznańskiego arcybiskupa Petza, w którego diecezji Tomasz Węcławski był rektorem seminarium duchownego. Otrzymana internetowa notka precyzuje przyczyny nagłego zerwania z Kościołem jednego ze znamienitszych polskich teologów: „Jest niezwykle rzadkie zjawisko. Jeśli bowiem ksiądz odchodzi ze stanu kapłańskiego, to jednak z reguły pozostaje w kościele, nie porzuca wiary. Natomiast, prof. Węcławski uznał, iż musi postąpić inaczej. Wyrzekł się on wiary katolickiej, jednocześnie ogłaszając, że Jezus Chrystus nie był Bogiem, ale zwykłym człowiekiem, przywódcą religijnym i społecznym. Do wniosku takiego doszedł jako szef Pracowni Pytań Granicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, prowadząc badania w PPG dotyczące źródeł chrześcijaństwa – tego, co głosił Jezus Chrystus swoim uczniom oraz jak ta jego spuścizna została wykorzystana przez potomnych. Analizując źródła historyczne, filozoficzne, oraz teologiczne, wyciągnął z tego wnioski, że wszystko to, co leży u podstaw kościelnej doktryny, jest błędne i nie odpowiada prawdzie. Natomiast Chrystus niewiele dziś ma wspólnego z tym co głoszą kapłani wiernym. Jest to „wypaczenie” nauk Galilejczyka przez obecną hierarchię, ma ona źródło w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kiedy kościół formował swoje pierwsze struktury.” To też jest sprawa znana, zarówno filozofom jak i historykom Kościoła. Ja sam, około półtora roku temu na konferencji „Mut zur Ethik” jaka się odbyła w austriackiej miejscowości Feldkirch („Kościół polowy”), wygłosiłem referat na temat dwóch, zasadniczo rozbieżnych odmian chrystianizmu, chrześcijaństwa typu „L” („lewoskrętnego”), które dało ‘ideologiczny zaczyn’, w Polsce obecnie obecnie uznanej za zbrodniczą, „dyktaturze proletariatu”, oraz chrześcijaństwa typu „P” („prawowitego”), którego idee stanęły u podstaw dominującej u nas obecnie, anglosaskiej „milczącej tyranii kretynów oraz idiotów”. (Jak się niedawno dowiedziałem, określenia „kretyni i idioci” użył już kilka dekad wcześniej cybernetyk Barfflanty w swej „Teorii systemów”.) Co ciekawsze, podobne do moich (oraz Węcławskiego i Barfflantego) poglądy były formułowane już uprzednio. W niedawno czytanej przeze mnie, w wersji internetowej, książce "Jews in Russia", pochodzący z Kijowa Andrei I. Diky przypomina znanego sto lat temu, zarówno w Rosji jak i w reszcie Europy, publicystę Aleksandra Amfiteatrova, wypędzonego przez carat z Rosji jeszcze przed Wielką Proletariacką Rewolucją. Ten Amfiteatrov pisał: „Paulińskie chrześcijaństwo pojawiło się na świecie jako system budowy (międzyklasowych) przymierzy, jako teoria i etyka systemu burżuazyjnego, podczas gdy żydostwo, ze wszystkimi jego dziedzicznymi podziałami w religii i filozofii, pozostało żywotne aby socjalizm w świecie mógł się uratować ... w głosach Lassala, Marxa i w rewolucyjnych poczynaniach rosyjsko-żydowskich przywódców epoki wyzwolenia, słyszymy niezmienny krzyk starych ebonitów (tj. „biednych”), grzmoty Izajasza, lamenty Jeremiasza, szlachetne równościowe utopie Galileusza oraz Jezusa.” Dzisiaj ten „głos Jezusa” dochodzi do nas przez wypowiedzi byłego księdza rektora, profesora Węcławskiego: „Profesor w swoich wykładach podkreśla, iż „czynnik społeczny i kulturowy tamtych wydarzeń (tzn. początków chrześcijaństwa) pozostaje często niedoceniany, natomiast przeceniane jest »bezpośrednie« „działanie Jezusa”. Odróżnia on chrześcijan od pierwszego „ruchu Jezusa” -- emanacji pragnień ubogiej wiejskiej ludności ówczesnej Galilei – od kościoła tworzonego przez jego uczniów (z zwłaszcza św. Pawła – M.G.). Chrześcijanie byli bowiem wyznacznikiem już innego zjawiska, mniej spontanicznego, przypominającego nie ruch społeczny, ale „bardziej zorganizowaną i stabilną, zhierarchizowaną społeczność religijną”. „To, co było w centrum orędzia Jezusa i jego ruchu: głoszenie królowania Boga, schodzi na drugi plan, na pierwszy natomiast wysuwa się »chrystologia« - wizja Jezusa jako Mesjasza (Chrystusa), Syna Bożego, Pana wszystkich rzeczy i Zbawiciela wszystkich” – głosi prof. Węcławski. W taki sposób przywódca religijny Jezus został przekształcony przez potomnych w Boga Jezusa. „Chrześcijaństwo zdominował obraz Boga inny i stosunkowo daleki od tych możliwości, które zapowiadała nowa religijność »ruchu Jezusa«” – stwierdza teolog. Z tego pnia wyrosły wszystkie obecne kościoły chrześcijańskie, w tym kościół katolicki. Prof. Węcławski polemizuje z tezami jakoby kościół obecny został stworzony przez Jezusa. Taki kształt nadały mu kolejne pokolenia wiernych.” Interesującym jest, że obrazoburcze opinie profesora Węcławskiego nie są li tylko „wyskokiem” wśród pozornego monolitu katolickiego, wyższego duchowieństwa. Jeden z moich doktoryzowanych kolegów z pracy, który kilka lat temu napisał książkę o filozofii księdza profesora Tischnera, opowiadał iż według tego, zmarłego przed dziesięciu laty przyjaciela Jana Pawła II „w najwyższych kręgach Kościoła twierdziło się, iż wewnątrz ich ‘korporacji’ wierzącymi były co najwyżej trzy osoby, z których jedną był żyd Lewinas”. W tym kontekście, skrywanym przed katolicką publicznością, warto przypomnieć, że: „Decyzja prof. Węcławskiego jest bardzo bolesna dla Kościoła katolickiego, jako że był on jednym z najważniejszych katolickich teologów. Jak na ironię zakrawa fakt, że zasiadał w Międzynarodowej Komisji Teologicznej, czyli ciele doradczym watykańskiej Kongregacji Nauki i Wiary rządzonej wtedy przez kardynała Josepha Ratzingera, obecnego papieża Benedykta XVI. Instytucja ta jest następczynią sławnej Inkwizycji, mająca stać na straży tradycyjnej doktryny kościelnej. 0kazuje się więc, że nawet strażnicy świętego ognia zaczynają wątpić w jego istnienie. Lepiej późno niż wcale.” (info J.Ł.) O co zaś chodzi obecnemu papieżowi, to powiedział on, „między wierszami”, w czasie swego akademickiego wykładu w Regensburgu, półtora roku temu. Patrz załącznik rozpoczynający mą książkę, noszącą wiele tłumaczący nadtytuł „Studium dehellenizacji kultury Zachodu”. M.G. |