Kiedy nic się nie chce, nawet żyć
Nie wiem czy to jakieś przesilenie, czy chandra wiosenna, ale od jakiegoś czasu często dopadają mnie doły. Mam wrażenie, że nic mi nie wychodzi. Uchodzę za osobę optymistycznie podchodzącą do życia, wesołą - tak postrzegają mnie inni. Natomiast ja sama ostatnio popadam z dołka w dołek. Być może czuję się przygnębiona tym, iż mój przyjaciel z neta chce sobie odebrać życie, a ja już nie potrafię mu pomóc. Używałam różnych metod, ale on chyba już postawił "krzyżyk" na sobie. Nie dochodzą do niego żadne argumenty. Znamy się kilka miesięcy. Kilka razy udało mi się go wyciągnąć z dołka. Końcówka zeszłego roku była dla niego bardzo trudna, ale udało mu się. W pewnym momencie dojrzał światełko w tunelu i zaczął o siebie walczyć. Ale znowu się wszystko zaczęło. Ostatnio już nawet nie chce ze mną rozmawiać. To znaczy rozmawia, ale w pewnym momencie urywa się rozmowa. Po prostu wyłącza gg. A to oznacza tylko jedno, że nie jestem mu już potrzebna. W ostatniej rozmowie wygarnęłam mu co mi leżało na sercu i postanowiłam zostawić go samemu sobie. Ale mam wyrzuty sumienia. Nie jestem przekonana czy robię słusznie. W sumie jest bardzo sympatyczny ale życie dało mu porządnego kopniaka. Jego samoocena nie jest zbyt wysoka, a do tego dochodzi jeszcze nieśmiałość, z którą chyba najtrudniej mu walczyć. Poradźcie co robićeh
Jego ostatni opis na gg to - "Już nie potrafię odnaleźć się wśród ludzi. Nie umiem tego zmienić. Cdn"


  PRZEJDŹ NA FORUM