Będzie akt oskarżenia za zły przeszczep?
Prokuratura kończy precedensowe śledztwo dotyczące przyczyn zachorowania na białaczkę trzech osób, którym przeszczepiono organy. Wszystko wskazuje na to, że o tragedii zadecydował błąd lekarza.
Chodzi o dr Andrzeja P. ze szpitala klinicznego przy ul. Jaczewskiego. W ciągu najbliższych kilku dni lekarz ma się stawić w prokuraturze, gdzie zapozna się ze zgromadzonym materiałem dowodowym. To oznacza, że prokuratorzy będą kończyć śledztwo w tej sprawie.

Dr Andrzej P. w czerwcu 2005 r. zdecydował o przeszczepie dwóch nerek i wątroby trzem pacjentom. Dawcą był 19-letni Grzegorz z Ryk, który zmarł z powodu niedotlenienia mózgu: zachłysnął się, połykając tabletkę. Wcześniej nie skarżył się na żadną chorobę, był honorowym dawcą krwi, a według matki, która zgodziła się na przeszczep, był okazem zdrowia.

Kilka miesięcy później Robert L., któremu w lubelskiej Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Akademii Medycznej wszczepiono nerkę Grzegorza, zapadł na ostrą odmianę białaczki limfoblastycznej. To on w marcu zeszłego roku zawiadomił prokuraturę o przestępstwie, zarzucając lekarzom błąd w sztuce. Wkrótce okazało się, że zachorowała także Hanna K. z Lublina, której wszczepiono drugą nerkę mieszkańca Ryk. Pod koniec zeszłego roku wyszło na jaw, że na tę samą odmianę białaczki limfoblastycznej choruje także Piotr B. z Warszawy, który otrzymał wątrobę Grzegorza. W styczniu zeszłego roku w warszawskim szpitalu zmarła Hanna K.

Po jej śmierci śledczy zwrócili się do biegłych z zakresu medycyny sądowej, by określili, co było przyczyną zgonu. To właśnie opinia biegłych zadecydowała o przedstawieniu lekarzowi zarzutów w marcu zeszłego roku. Dotyczyły one jedynie przeszczepu nerek: osoby, które je otrzymały, znajdowały się w stosunkowo dobrym stanie zdrowia i mogły poczekać na zdrowego dawcę. Inaczej było w przypadku biorcy wątroby: mężczyzna znajdował się w bardzo ciężkim stanie. Tylko natychmiastowy przeszczep dawał mu nadzieję na przeżycie. W tym wypadku śledczy uznali, że dr Andrzej P. działał w stanie wyższej konieczności.

Według ustaleń śledczych dr Andrzej P. wiedział, że przeszczepiane narządy są zainfekowane komórkami nowotworowymi chłoniaka limfoblastycznego. Poinformował go o tym lekarz zajmujący się badaniami histopatologicznymi. Mimo to dr Andrzej P. zdecydował o przeszczepie organów i nie zawiadomił o tym ani rodzin pacjentów, którym je przeszczepiono, ani innych lekarzy.

Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin


  PRZEJDŹ NA FORUM