Generate Your Own Glitter Graphics @ GlitterYourWay.com - Image hosted by ImageShack.us Generate Your Own Glitter Graphics @ GlitterYourWay.com - Image hosted by ImageShack.us

NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » POGADUSZKI » PRZYJACIÓŁKA BYWA ZŁYM DORADCĄ

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Przyjaciółka bywa złym doradcą

  
Tabaluga71
29.04.2008 08:05:44
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Administrator 

Posty: 2686 #107292
Od: 2008-2-14
Psycholog nie robi nic innego niż to, co powinni robić ci, którzy przygotowują nas do życia. Mama, tata, babcia. O celach i kosztach psychoterapii opowiada Ewa Woydyłło-Osiatyńska
Dla kogo jest psychoterapia?

Dla dwóch typów ludzi. Psychoterapia kliniczna może mieć charakter ratunkowy i dotyczy osób, którym problemy utrudniają życie do takiego stopnia, że przestają dobrze funkcjonować. To są ludzie, którzy np. cierpią na depresję albo znoszą krzywdy ze strony bliskich lub obcych i nie umieją wyjść z roli ofiary. To są osoby uzależnione.Druga kategoria to osoby, którym psychoterapia pozwala rozszerzyć kompetencje w ramach istniejących norm społecznych, przysługujących praw albo potencjału. Ci, którzy nie radzą sobie z organizacją pracy, są nieśmiali i przeszkadza im to w pracy i w relacjach, ci, którzy chcą być bardziej asertywni, albo ci, którzy nie wiedzą, jakie mają mocne strony i jak mogą je wykorzystać w życiu. Rozumiem, że ci pierwsi muszą korzystać z pomocy psychologa, a ci drudzy chcą?Nikt nie musi. Czy musimy korzystać z pomocy onkologa, jak mamy guz? Nie musimy. To jest wybór, możliwość. To jest szansa.

Co jest celem psychoterapii?

Poprawa funkcjonowania i samopoczucia. Wykorzystanie tego całego potencjału, którym dysponuje człowiek. Krótko mówiąc - trwała zmiana na lepsze.

Są jakieś koszty tej zmiany?

Najważniejsze są koszty emocjonalne. Trzeba się rozstać z obecnym sobą. A człowiek się do siebie przywiązuje, nawet do swoich wad, których w głębi duszy nie znosi, a bez których żyć nie może. I to pożegnanie zwykle jest trudne. Po drugie, pieniądze - nawet jeśli pani nie płaci z własnej kieszeni, to płaci za to NFZ czy kasa chorych.

W Polsce chyba wciąż dominuje pogląd, że tylko ludzie o słabym charakterze idą na terapię. Tak jest?

Poprawię pani humor - takie opinie nie dotyczą tylko Polski. To jest bardzo naturalna obawa, że szukanie pomocy u psychoterapeuty sugeruje otoczeniu, że sobie nie radzę. Ludzie obawiają się, że etykietka "nieudacznika" do nich przylgnie.

Nawet małe dzieci bardzo niechętnie mówią o tym, że czegoś nie umieją, bo w naszym społeczeństwie nagradzamy kompetencje, a karcimy ich brak. Tak się dzieje we wszystkich dziedzinach, również w tym, jak radzimy sobie w relacjach z ludźmi, z samym sobą. Łatwiej ukryć swoją słabość, niż się do niej przyznać, mimo że w sumie ukrywanie jej pogłębia jeszcze stan bezradności.

W krajach takich jak Kanada, Stany Zjednoczone, Niemcy, gdzie sięgnięcie po pomoc psychoterapeuty w sytuacjach kryzysowych jest już czymś naturalnym, to uległo odwróceniu. Jeśli ktoś zgłasza się po pomoc psychologa, to oznacza właśnie, że sobie radzi, umie o siebie zadbać.

Pisze pani w książce, że kiedyś psychologowie nie byli potrzebni. Dlaczego?

Psycholog nie robi nic innego niż to, co powinni robić ci, którzy przygotowują nas do życia. Mama, tata, babcia. Kiedyś psychologowie nie byli potrzebni, bo było oparcie w wielopokoleniowej rodzinie. To była tkanka składająca się z wielu warstw, na które nakładały się doświadczenia jak słoje w glebie, i w zależności od etapu w życiu można było do nich sięgać coraz głębiej i głębiej.

Na czym polegała pomoc psychologiczna w wielopokoleniowej rodzinie?

Na tym, że mały człowiek miał zawsze kogoś w rodzinie, kto był dla niego oparciem i dawał mu swoją niepodzielną uwagę. Na tym, że ta osoba, jeśli sama nie umiała rozwiązać problemu, miała do kogo zwrócić się o radę lub pomoc. Na tym, że była tzw. starszyzna: babcie, dziadkowie, ciotki, wujowie, którzy z racji wieku byli bogatsi o przeżycia i doświadczenia i chętnie się tym dzielili.

Dzisiaj żyjemy bardzo samotnie, jesteśmy odcięci od rodziców, dziadków, przyjaciół. Rzadko już mieszkamy w jednym wielkim domu, w którym mieści się cała rodzina - od prawnuczki do pradziadka.

Dlatego dzisiaj zwracamy się do psychologa, który też posługuje się doświadczeniami, ale nie tylko swoimi, również cudzymi. Studiuje i gromadzi wiedzę o życiu, żeby móc się potem nią dzielić.

W jakich wypadkach pomoc psychologa jest niezbędna, a w jakich sami sobie jesteśmy w stanie pomóc?

Myślę, że z każdą sprawą jesteśmy w stanie sami sobie pomóc, pod warunkiem że mamy kogoś bliskiego, mądrego. To może być ciocia z Włocławka, która jest miła, dojrzała, ciepła, rozumna, ma ochotę słuchać i do której mamy zaufanie.

A krąg przyjaciół?

Tu jest ryzyko. Przyjaciele muszą spełniać dwa warunki. Po pierwsze, obowiązuje zasada wzajemności, to znaczy, że jeżeli oni nas wysłuchają, to i my kiedyś również będziemy dostępni dla kogoś w potrzebie. Po drugie, może się zdarzyć, że w kręgu przyjaciół są akurat same głuptasy. Przyjaciele mogą zaproponować następujące "rozwiązania" problemów: chodź się napijemy, weź to olej, zapomnij i się dobrze zabawmy etc. Nawet najlepsza przyjaciółka może być złym, szkodliwym doradcą.
Jak to odróżnić? Jak znaleźć dobrego doradcę?

Ba! Niestety, tylko metodą prób i błędów. Niestety, bo niektóre podsuwane rozwiązania mogą zły stan jeszcze pogorszyć. Na przykład idę do jednej przyjaciółki i mówię: "Wiesz, źle się czuję. Strasznie utyłam. Nie wiem, co robić". Przyjaciółka odpowiada: "No rzeczywiście. Musisz się za siebie wziąć, tu mam diety: węglowodanowa, sokowa, taka, owaka. Weź i stosuj". I ta koleżanka wpuszcza mnie w jakiś korkociąg, który kompletnie mojego problemu nie załatwia. A mogę pójść do drugiej, która powie tak: "A kiedy tak utyłaś?". "No, jak się rozstałam z mężem". "To wiesz co, pogadajmy. Boisz się, tak? Czujesz się nieatrakcyjna? Źle ci?"

I wiadomo, że ta przyjaciółka jest lepszym oparciem, bo nie zamydla mojego problemu. Szuka przyczyny mojego lęku, stresu, niepokoju, który powoduje, że ja się obżeram.

A jak rozpoznać dobrego psychoterapeutę?

Tu jest podobnie. Nikt nam nie zagwarantuje, że od razu trafimy na kogoś, kto nam będzie odpowiadał, ale jeżeli zastosujemy dojrzałe, racjonalne kryteria, to nasze szanse znacznie się zwiększą. Chciałabym zachęcić klientów, żeby byli bardziej krytyczni w stosunku do kupowanego towaru. Bo, nie bójmy się tego powiedzieć, usługa psychologiczna jest również towarem, za który klient płaci.

Ale czy od człowieka znajdującego się w kryzysowym momencie można wymagać, żeby prześwietlał terapeutę pod kątem jego kompetencji?Absolutnie nie chodzi o to, żeby kogoś egzaminować. Trzeba zadać kilka podstawowych pytań: na czym polega proponowana metoda? Czego można się spodziewać? Jak długo będzie trwała terapia? Zamiast odpowiadać: "Pracuję metodą ericksonowską albo Gestalt", terapeuta powinien mówić jasno, np.: "Pracuję zadaniowo. Najpierw rozwiązujemy jeden problem, a dopiero później zabieramy się do następnego. Rozwiązanie jednego problemu zwykle bardzo wzmacnia i promieniuje na pozostałe sfery. Jest prawdopodobne, że jak przestanie się pan kłócić z żoną, to poprawią się też relacje z synem. Na razie popracujemy przez osiem-dziesięć sesji i zobaczymy. Jeśli nie będzie pan widział poprawy, to wtedy zastanowimy się, co dalej". Są różne szkoły i różne oczekiwania. Wszystko jest do ustalenia między klientem a terapeutą.

Czy terapeuta może powiedzieć, że nie wie, jak długo będzie trwała terapia?

Może powiedzieć np.: "Nie wiem, ale w ciągu trzech spotkań dam pani odpowiedź i opracujemy wspólnie plan działania". Może nawet powiedzieć: "Nie wiem, ale mam pacjentów, z którymi pracuję od 12 lat, dwa razy w tygodniu po 200 złotych", i wtedy to jest jasne postawienie sprawy, a klient wie, czego może się spodziewać. U nas to rzadkość. Klienci też często o nic nie pytają.

Terapeuta może odmówić terapii?

Oczywiście. Może stwierdzić, że metoda, którą pracuje, nie jest najlepsza do danego problemu i skierować klienta do kogoś innego. Może postawić diagnozę, że to, z czym przychodzi klient, nie kwalifikuje się do terapii. Lepiej zapisać się na taniec albo zajęcia w grupie rówieśniczej.

O co jeszcze powinniśmy pytać?

Dobrze jest, kiedy terapeuta na pierwszym spotkaniu mówi np.: "Moją superwizorką jest pani mgr Anna Kowalska. Tu jest jej telefon". "A do czego mi to?" - pyta klientka. "Jeśli z jakichś powodów nie będziemy umieli wszystkiego sobie wyjaśnić i miałaby pani jakieś pytania, ale obawiała się mi je zadać albo nie będzie mi chciała sprawić przykrości, to po to jest ten telefon". Superwizja to wentyl bezpieczeństwa. W zachodnim świecie to jest norma. U nas jest to wciąż nowy, dosyć nieuregulowany zawód, który zaczął gwałtownie się rozpowszechniać wraz z rozwojem gospodarki rynkowej. Jest intratny, więc nie zawsze przyciąga kompetentne osoby. Superwizja jest rodzajem kontroli nad jakością tego zawodu. Klientowi ma dać poczucie bezpieczeństwa.

Jakie uczucie ma wynieść klient z pierwszego spotkania z terapeutą?

Po pierwsze, ma nabrać zaufania. Po drugie, relacja ta ma być oparta na wzajemnym szacunku. Są to dwa niezbywalne elementy terapii. Jeżeli na jakimś etapie terapii ich zbraknie, proces terapeutyczny będzie utykał.

Czy swojego terapeutę trzeba lubić?

No pewnie. Im bardziej się go lubi, im bardziej mu ufa, tym więcej ten terapeuta jest w stanie dla nas zrobić. To jest naprawdę niesamowite, jak to procentuje. Do mnie po latach przychodzą ludzie i mówią: "Wiesz, to, co ty mi wtedy powiedziałaś, to mi życie odmieniło!" albo "Pamiętasz, dałaś mi wtedy książkę z dedykacją, to jest moja gwiazda przewodnia". A ja już nie pamiętam, co powiedziałam, co takiego napisałam. Może: "Życzę ci dobrych ludzi" albo "Żebyś był dobry dla innych"? Zadziwiające, że to czasem może wystarczyć. Terapeuta powinien być ważny dla osoby, której pragnie pomóc. To, co powie, można pewnie przeczytać w co drugiej reklamie. Treść bywa banalna. Ale autorytet, który jest do niej przywiązany, to jest ten ciężar nadający znaczenie słowom. I to jest też ogromna władza, którą dostaje psychoterapeuta w swoje ręce i którą, niestety, czasem nieświadomie może zacząć wykorzystywać.

Na co klient ma być wyczulony?

Na jedną rzecz. Wszystko, co wymaga wyjaśnienia, powinno być wyjaśnione w taki sposób, żeby klient to zrozumiał. Terapeuta nie może mówić tak: "Wie pani co, w relacjach interpersonalnych dochodzi czasami do przeciwtransferencji". Można natomiast powiedzieć tak: "Wie pani co, tak mi pani przypomina moją mamę. Taki mi zależy, żeby się pani lepiej poczuła". I to jest właśnie transferencja, czyli przeniesienie wytłumaczone w jasny i bezpośredni sposób. Na terapii żadne pytania nie mogą zostać bez odpowiedzi. Klient ma prawo pytać o wszystko: "Dlaczego przedłużamy dzisiaj sesję?", "Dlaczego pozwoliła mi pani nie zapłacić za ostatnie spotkanie?", "Dlaczego pani milczy?". Terapeuta musi wszystkie wątpliwości wyjaśnić. Wyjaśnienie ma uspokoić, przywrócić zaufanie. Dobry terapeuta nawet nie czeka na takie pytania, na bieżąco informuje klienta co i dlaczego. Jeśli tego nie robi, coś może być nie tak.

Gdzie szukać dobrego psychologa?

W książce telefonicznej, poradni zdrowia psychicznego, od znajomych. Tak samo, jak się szuka dentysty. Czy od razu pani znajdzie dobrego? Niekoniecznie. Co więcej, polecony przez kogoś nie musi się okazać dobry dla pani. Prawo giełdy. Często ludzie mnie proszą o to, żebym kogoś poleciła.

Poleca pani?

Czasem kogoś pokieruję do osoby, która wydaje mi się odpowiednia, ale zawsze uprzedzam: proszę sprawdzić! Trzeba poczuć w duszy, czy z tą osobą chce się pracować, a potem dać sobie czas - na przykład trzy, cztery spotkania na próbę, żeby się przekonać, czy to jest właściwa osoba.

Czy od terapii można się uzależnić?

Pewnie. Ale dobry psychoterapeuta jest w stanie to uprzedzić, porozmawiać o tym na bieżąco. Będzie dociekać, dlaczego tak się dzieje. Być może zaproponuje np. zmniejszenie częstotliwości spotkań albo zmianę rodzaju kontaktu, a nawet terapeuty. Jedną z moich pierwszych pacjentek była czarna Amerykanka. Mieszkałam wtedy w Stanach. Przyszła do mnie w ciężkiej depresji i po półtorarocznej terapii zaczęła z niej wychodzić. Bardzo się w tym czasie do mnie przywiązała. Ponieważ wracałam do Polski, zaproponowałam jej skończenie terapii u mojego kolegi, a nam zmianę formuły naszej relacji, bo ona nie wyobrażała sobie zupełnego zerwania kontaktów. Od 30 lat pisujemy do siebie listy.

Jakie są symptomy tego uzależnienia?

Człowiek nie wyobraża sobie życia bez terapii. Zaczyna wymyślać nowe problemy albo ma regres. Płacze, kiedy terapeuta ma wyjechać. Pozoruje, że sobie nie radzi, byle tylko nie musieć stawić czoła rozstaniu. To często dotyczy osób, które mają problemy związane z okresem dziecięcym i lękiem separacyjnym. Taki człowiek panicznie boi się opuszczenia przez bliską osobę. Łatwo się przywiązuje i kurczowo wczepia w drugą osobę. Dobry terapeuta może nauczyć prawidłowego funkcjonowania. Zaufania mimo lęku. Lęk jest pierwotny i nie da się go zupełnie usunąć, ale można nauczyć się z nim sobie radzić.

Kto ma decydować o końcu terapii, klient czy psychoterapeuta?

Powinni oboje to ustalić między sobą. Ale terapeuta tak samo jak i klient ma prawo przerwać terapię w pewnym momencie, np. jeśli stwierdzi, że nie ma postępów lub kiedy klient odchodzi od umowy, którą zawarli. Jeśli przychodzi do mnie para na małżeńską terapię, bo on ją zdradził, ale chcą ratować swoje małżeństwo, to umawiamy się na wstępie, że jego lojalność jest po stronie rodziny i że on zerwie kontakt z tamtą panią. Ale jeżeli on na kolejnym spotkaniu oświadcza, że znowu u niej był, to ja mogę zrezygnować z prowadzenia terapii, bo nie tak się umawialiśmy. Tamta kobieta ma prawo zasypywać go SMS-ami, bukietami róż, szantażować, ale jeśli on dokonał wyboru, że chce ocalić rodzinę, to ja go trzymam za słowo. W przeciwnym razie musimy się pożegnać. Po co wzajemnie tracić czas? Terapia ma sens wtedy, kiedy bierze się za siebie odpowiedzialność.


Źródło: Wysokie Obcasy
  
Electra02.12.2024 10:07:08
poziom 5

oczka
  
Jolita
29.04.2008 09:43:27
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Administrator 

Posty: 2935 #107331
Od: 2008-2-14
że od terapii można się uzależnić? hmmmmm tego nie wiedziałam, ale w takim razie wszystko jest możliwe, chociaż tak z drugiej strony na to popatrzeć, osoba taka faktycznie może się przyzwyczaić do swojego terapeuty i jego rad w związku z czym nie jest w stanie samodzielnie podejmować decyzji, czy normalnie funkcjonować w społeczeństwie
_________________
Dawniej ludzie wiedzieli mało, ale to "mało" poruszało do głębi ich serca. Dzisiaj ludzie wiedzą wiele, ale to "wiele" porusza ich tylko powierzchownie i karykaturalnie.

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » POGADUSZKI » PRZYJACIÓŁKA BYWA ZŁYM DORADCĄ

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny


BanMax.com - skuteczna reklama - wymiana bannerowa Najlepsze fora w Sieci!