Grupa: Administrator
Posty: 2686 #87152 Od: 2008-2-14
|
Naprzeciwko jej bloku stoi blok, w którym mieszka Tobi. Kiedy obserwowała go z balkonu, wydawał jej się postacią godną uwagi – niedbałe, ale pełne gracji ruchy, gustowne ciuchy, wyraz twarzy nieprzenikniony, w ręce skórzana smycz, na smyczy czarny pudel. Obserwacje z balkonu prowadziła dość skrupulatnie, stwierdziła więc, że w mieszkaniu za efektownymi firankami mieszka także elegancka mama, reprezentacyjny tato i swojska babcia... Niewiele jej to jednak dało, bo ciągle nie miała pomysłu, jak nawiązać znajomość. Okazja nadarzyła się sama. Pewnego wieczoru jej brat przyniósł pod pachą kłapciaste zwierzę. Znalazł go na ulicy – biednego piszczącego szczeniaka. Tato obejrzał psa uważnie i niezbyt pewni powiedział „Ma coś z wyżła. Albo z foksteriera. Byłby dobry do polowania”. Zapadła dłuższa cisza i wszyscy patrzyli to na mamę, to na wypieszczoną podłogę. Mama milczała chwilę, aż wreszcie sięgnęła po kartonik z mlekiem i nalała psu na talerzyk. „Trzeba kupić miskę” powiedziała.
W ten sposób pies został zatwierdzony. Wyjrzała na podwórko. Tobi z pudlem wychodził właśnie z bramy bloku naprzeciwko. „Wyprowadzę psa na spacer” powiedziała szybko. Smyczy oczywiście jeszcze nie mieli, więc wzięła sznurek, żeby nie uciekł. Eleganckie to nie było, ale i tak przybrała minę posiadaczki psa i wolnym, niedbałym krokiem przedefiladowała wzdłuż śmietników ku skwerkowi, na którym właśnie załatwiał się czarny pudel. Na widok pudla jej pies wydał z siebie całą serię radosnych dźwięków, zaś pudel pomachał rasowym ogonem i szarpnął smycz, a wraz z nią Tobiego, w ich kierunku. „Piękny pies” powiedziała grzecznie :Bardzo rasowy”. :Z rodowodem od piątego pokolenia> Po medaliście Fifi” poinformował Tobi chłodno. Pudel właśnie szczegółowo obwąchiwał jej szczeniaka rozpłaszczonego na trawniku w pozie radosnego wyczekiwania. „Ten nie jest rasowy, ale za to sympatyczny. Mój brat znalazł go dzisiaj...” podtrzymywała rozmowę. Tobi obrzucił szczeniaka fachowym spojrzeniem i zawyrokował „Kundel”. Poczuła, że robi się czerwona, bo zrozumiała, jak strasznie spudłowała. On tu z pudlem na smyczy a ona z kundlem na sznurku. Kompromitacja. Wezbrała w niej złość na brata, mamę i siebie. Kundel. Zwyczajny kundel... W tym momencie na balkonie pokazała się swojska babcia. Taka co zajmuje kąt w eleganckim mieszkaniu, taka co sprząta, gotuje i chodzi po zakupy. Babcia była w swojskim fartuchu i przydeptanych kapciach. Spojrzała na nich i zawołała „Tobiaszu, pożegnaj się z panienką, bo już kolacja!”. Zauważyła, że Tobi rzucił wściekłe spojrzenie na górę, lekko pozieleniał na twarzy i powiedział „Lecę, gosposia mnie woła...” I w tym momencie wszystko w jej głowie wróciło do normy i ułożyło się we właściwy wzór. Szczeniak na trawniku był znowu uroczym zwierzakiem, sznurek w jej ręce przestał być hańbą, a ona odzyskała ludzką godność i zupełną trzeźwość. „Dobranoc snobie” mruknęła pod nosem. Nawet jej nie zależało, żeby słyszał. Tobi został skreślony go z listy. |