Grupa: Administrator
Posty: 2935 #60759 Od: 2008-2-14
| Kobieta po czterdziestce nie musi być kłębkiem nerwów, opętana obsesyjnym lękiem przed zmarszczkami, nadwagą, porzuceniem przez mężczyznę i odejściem dzieci z domu. Menopauza nie jest początkiem starości. To próg dojrzałości, źródło ognia, który spala wszystko co złe i ogrzewa życie mocnym, równym płomieniem.
O mężczyźnie koło pięćdziesiątki mówi się, że jest "w sile wieku". Często właśnie wtedy zajmuje najwyższe stanowiska, wiedzie mu się w interesach, słowem - zbiera owoce pracy i doświadczenia. Nierzadko zakłada nową rodzinę, po raz kolejny zostaje ojcem i - prawie równolegle - dziadkiem. Tymczasem kobietę w tym wieku spotykają same nieszczęścia. Menopauzę przywykło się bowiem traktować jak pasmo dolegliwości i ponurą zapowiedź starości. Psychologowie nazywają to "syndromem zamykających się drzwi": przygnębiające nastroje, bezsenność i lęk spowodowany utratą płodności. Jeśli kobieta nie ma dziecka, nieodwołalnie traci już na nie nadzieję. Jeśli jest matką, czeka ją "syndrom opuszczonego gniazda": dorosłe dzieci właśnie wyprowadziły się z domu albo są pochłonięte swymi sprawami. Jeśli pracuje, potwornie boi się o posadę. Gdy ją straci teraz, w wieku przedemerytalnym, raczej nie znajdzie nowej. Do tego dręczą ją fale zimna i gorąca, bóle głowy, obrzęki wywołane zmianami hormonalnymi lub gwałtowne przybieranie na wadze. Jak to możliwe, że kobieta nie czerpie korzyści z dobrze przeżytych czterdziestu pięciu - pięćdziesięciu lat, podczas gdy mężczyzna, za cenę siwych włosów i zmniejszenia siły fizycznej, zdobywa społeczny prestiż? Dlaczego jej organizm nie zabezpiecza się przed dolegliwościami menopauzy, skoro są one naturalne i nieuchronne?
_________________ Dawniej ludzie wiedzieli mało, ale to "mało" poruszało do głębi ich serca. Dzisiaj ludzie wiedzą wiele, ale to "wiele" porusza ich tylko powierzchownie i karykaturalnie. |