Grupa: Administrator
Posty: 2686 #133833 Od: 2008-2-14
| W dzisiejszych czasach ogień można rozniecić błyskawicznie, jednym potarciem zapałki. Przed nastaniem XIX wieku było to jednak znacznie trudniejsze. Ludzie używali wtedy zazwyczaj hubki i krzesiwa. Był to przyrząd składający się z krzemienia, którym - żeby uzyskać iskrę - pocierano o jakiś żelazisty minerał, np. piryt. Iskra zapalała kawałek suchej hubki, którą sporządzano z drewnianych wiórów lub innych tego typu materiałów. Około roku 1800 ktoś wpadł na pomysł, by hubkę zastąpić małą drewnianą drzazgą, zakończoną siarką. Owe drzazgi, zapalające się po zanurzeniu ich w kwasie siarkowym, to przodkowie dzisiejszych zapałek. W 1826 roku brytyjski chemik, John Walker, wyprodukował pierwsze zapałki, które zapalały się przez pocieranie. Sporządził pastę, składającą się z siarczku antymonu i chloranu potasu i posmarował nią drewienko. W 1831 roku chemicy zaczęli umieszczać na końcówkach zapałek biały fosfor - palną, ale toksyczną substancję. W 1845 roku chemik, Anton von Schrótter, odkrył bezpieczniejszy czerwony fosfor, którego używano do produkcji zapałek po 1852 roku.
Współczesne zapałki zazwyczaj nie zawierają fosforu. Znajduje się on natomiast na powierzchni, o którą pocieramy zapałkę, podczas gdy końcówka samej zapałki przepojona jest łatwopalnymi substancjami.
Zapałki Johna Walkera zapalały się, gdy się je pocierało o pasek papieru ściernego. Cieszyły się dużą popularnością, chociaż nie zawsze łatwo dawały ogień. Walker nazwał je "Lucyferami". Źródło: int |